Krzysztof Grzelczyk Krzysztof Grzelczyk
256
BLOG

Wrocław dotknięty strukturalnym bezrobociem?

Krzysztof Grzelczyk Krzysztof Grzelczyk Gospodarka Obserwuj notkę 0

Zgodnie z oczekiwaniami, rządząca w naszym mieście koalicja Dutkiewicz/PO, przyjęła uchwałę o rozszerzeniu Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej o grunty w centrum Wrocławia. Przeciwko tej decyzji głosowali radni opozycyjni, ale także Katarzyna Obara z ugrupowania prezydenckiego. Niestety, więcej głosów rozsądku zabrakło.

Na czym polega problem? Wnioskodawca tej uchwały w ogóle nie mówi o kosztach tej operacji. Taka zgoda oznacza uszczuplenie finansów publicznych w postaci mniejszych wpływów z CIT i PIT  oraz mniejszych wpływów dla budżetu miasta z tytułu podatku od nieruchomości. Nigdzie nie spotkałem się z wyliczeniem konkretnej kwoty wynikającej z tych ulg. A są to koszty ponoszone przez polskiego podatnika.

A kto na tym zyska? Przedsiębiorca uruchamiający masową produkcję wysoko przetworzonych produktów, a może sprowadzający do nas unikatową najnowocześniejszą technologię? Nie, to wszystko robimy dla banku, dla bogatego szwajcarskiego banku UBS, który w centrum Wrocławia zamierza uruchomić swoje centrum usług.

Może warto przypomnieć czemu służą specjalne strefy ekonomiczne. Ich zadaniem jest walka z dużym ( często strukturalnym) bezrobociem,  pobudzanie rozwoju gospodarczego danego regionu, rozwój eksportu. Czy Wrocław jest takim miejscem, które spełnia te warunki? Nie trzeba specjalistycznej wiedzy ekonomicznej, aby odpowiedzieć, że pomysł strefy w naszym mieście jest po prostu naciągany. Nie pierwszy zresztą raz. Dla inwestycji Fagor grunty na Poświętnem włączono w skład wałbrzyskiej strefy. Wsparcie publiczne poszło, a dzisiaj po kilku latach mamy bankruta.

To żebranie o strefę kłóci się też z propagandą sukcesu uprawianą przez władze miasta. No bo jak można pogodzić szumne deklaracje o stworzeniu przez prezydenta w ostatnim dziesięcioleciu 100 tysięcy miejsc pracy z koniecznością udzielenia pomocy publicznej dla zaledwie 300 miejsc?

Ludzie od miejskiej propagandy mają na to odpowiedź. Np. były dziennikarz zatrudniany przez miejskie spółki mówi, że inni też tak robią. Mocny argument, nie ma co. Szef ARAW-u, agencji obsługującej inwestorów i występującej w roli adwokata banku UBS twierdzi z kolei, że bez zagranicznych marek polski biznes nie odniósłby sukcesu. Przykładem mają być  wrocławskie firmy, np. Work Service czy Impel. Z wpisu szefa ARAW-u na jego blogu wynika, że szefowie tych firm terminowali najpierw w korpo i dzięki zdobytemu tam doświadczeniu mogli zbudować potęgę swoich firm. Dla twórcy Work Service jedyną nieswoją firmą w jakiej pracował, była podobno… Zieleń Miejska. Impel z kolei funkcjonuje dzięki wsparciu Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, co daje ogromne oszczędności w funduszu płac. Tego raczej w korpo nie uczą.

Pomyślmy o normalnych warunkach dla funkcjonowania biznesu. Duże korporacje i tak tutaj się pojawią, bo mają interesy wykraczające poza ulgi w podatkach. Nie powinniśmy tworzyć dla inwestycji, takich jak bank specjalnych warunków.  Strefy ekonomiczne przeznaczone są dla biedaków z dwucyfrowym bezrobociem, nie dla bogatego, jak na polskie warunki, Wrocławia.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka